Nie pamiętam nawet, jak dawno mnie tu nie było. Cóż. Dzisiejszy post będzie dosyć nietypowy, nie o modzie. Tydzień temu, w poniedziałek, ruszyliśmy do Krakowa. Oczywiście, nie obyło się bez śniadania w Charlotte, oraz miłego wieczoru przy piwku w Forum Przestrzenie (tylko te komary...) Kolejne dni spędziłem z moimi przyjaciółmi w Zakopanem. Nigdy nie sądziłem, że góry mi się aż tak spodobają, ponieważ od dawna kojarzyły mi się raczej z nudnym chodzeniem. Już pierwszego dnia, gdy szliśmy na Giewont, piękno gór naprawdę mnie zachwyciło. A ta satysfakcja wejścia na szczyt, cudowna! Piękno pięknem, ale stojąc na dość niewielkiej powierzchni przy sześciuset metrowej, pionowej ścianie w dół ogarnął mnie strach i chciałem już jak najszybciej być gdzieś na dole. Jednak z czasem, przyzwyczaiłem się do tego widoku. Taki aktywny wypoczynek, to zdecydowanie coś dla mnie. Po ciężkich miesiącach spędzonych z nosem w książkach, ten wyjazd okazał się być idealnym odreagowaniem stresu i wszelkich złych emocji. Codziennie spalanie dziennej dawki zapotrzebowania na kalorie również działało na mnie budująco. Mimo momentów kryzysowych, bolących nóg, kolan, pęcherzy na palcach daliśmy radę! Nigdy nie zapomnę tej wyczerpującej wyprawy szczytami gór. Na szlaku byliśmy już około godziny dziesiątej, a gdy kończyliśmy wyprawę, było po dwudziestej. Dwa dwutysięczniaki zaliczone - Małołączniak i Kopa Kondracka, przepiękne widoki na Tatry Wysokie! I ten temperaturowy mindfuck, kiedy przyjeżdżając płynęliśmy w trzydziestu stopniach, a na szczycie zaledwie cztery stopnie. No ciekawie. Najbardziej rozczarował mnie natomiast Kasprowy Wierch, może to też dlatego, że byłem strasznie zmęczony, ale widoki na poprzednich szczytach wydawały się być zdecydowanie lepsze. Jedną noc spędziliśmy w ośrodku Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Pewien mężczyzna zaczął się nas pytać gdzie chodziliśmy, jakie mamy plany, a gdy usłyszeliśmy o jego planach, nasze trasy wydawały się być małym pikusiem. Orla Perć, czyli najtrudniejszy szlak w Tatrach przyciąga wielu miłośników gór. Jak na mój poziom zaawansowania, chodzenie tym szlakiem przy śnieżycy i lawinach jest dla mnie co najmniej ryzykowne... Jednak na następny dzień, sami mieliśmy takie marzenie by przejść Orlą Perć, ale w dogodnych warunkach atmosferycznych. Co z tego, że od 1906 zginęło na nim ponad sto dwadzieścia osób, ja i tak chcę. Natomiast wiem jedno, na pewno nie pójdziemy już po zmroku na jakikolwiek szlak! Wracając z Czarnego Stawu Gąsienicowego zza krzaków zaczęło wydobywać się specyficzne mruczenie. Po tym incydencie, błyskawicznie znaleźliśmy się już przy Murowańcu. A jednak tabliczki przed schroniskiem nie kłamały - uwaga na niedźwiedzie. Cóż, teraz pozostaje mi tylko wspominać te wspaniałe chwile, no i z racji tego chciałbym się z Wami podzielić zdjęciami, które wykonaliśmy. Miłego oglądania! x
- 23:35
- 17 Comments